Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mazurskie czarownice, czyli 10 niepokojących miejsc i legend na wycieczkę z dreszczykiem. Sprawdźcie, gdzie dawniej odprawiano sabaty

OPRAC.:
Emil Hoff
Emil Hoff
Wideo
od 16 lat
Mazury to nie tylko jeziora, kajaki, piękne zamki i letnie festiwale. Region ma wiele mrocznych i niepokojących zakamarków, z którymi wiążą się opowieści o czarnej magii i nieczystych siłach. Kim były mazurskie czarownice i jak powstał mit czarownic? Gdzie na Mazurach czarownice spotykały się na sabaty? Która z nich umiała zmieniać wszystko w złoto? Poznajcie 10 niepokojących miejsc, związanych z legendami o mazurskich czarownicach.

Spis treści

Mazurskie czarownice, czyli wycieczki śladami mrocznych legend

Ciemna sylwetka na tle dymu
Mazury są pełne tajemniczych miejsc. Czy odważycie się odwiedzić 10 miejsc w Krainie Tysiąca Jezior, z którymi wiążą się opowieści o czarownicach, sabatach i paktach z diabłem? zeferli, 123RF.com, zdjęcie ilustracyjne

Mazury to kraina czarownic – a przynajmniej dawniej nią były. Z wieloma miejscami regionu wiążą się niepokojące legendy o wiedźmach, sabatach i paktach zawieranych z nieczystymi siłami. Te dziwne opowieści to pokłosie wierzeń w budzącą grozę moc czarownic, powszechnych w Europie w XV-XVIII w. Wierzenia te doprowadziły do wielu tragedii, gdy na całym kontynencie podejrzane o czary kobiety – i rzadziej mężczyźni – płonęły na stosach po tym, jak wymuszono od nich przyznanie się do winy na torturach.

Na Mazurach, podobnie jak w innych regionach Polski, również miały miejsce procesy o czary. Wiele kobiet zostało oskarżonych i skazanych za rzekome praktyki czarnoksięskie, w tym Barbara Zdunk, spalona w Reszlu w 1769 r. jako ostatnia czarownica w Polsce. W niektórych przypadkach oskarżone kobiety były torturowane, co skutkowało tym, że przyznawały się do wszystkich fantastycznych wyobrażeń o czarownicach, jakie podsuwali im sędziowie i kaci, byle tylko uwolnić się od bólu. „Zeznania” ofiar przyczyniały się jeszcze do umacniania wiary w czarownice, a z każdym podpalonym stosem strach przed złymi mocami i paranoja zapuszczały korzenie jeszcze głębiej w umysłach ludzi.

Dziś opowiemy wam o dawnych mazurskich wierzeniach w czarownice i zabierzemy was do miejsc, łączonych z czarną magią i sabatami. W galerii poniżej znajdziecie kilka inspiracji do turystycznych wycieczek z dreszczykiem i zwiedzania Mazur śladem budzących strach czarownic. Zapraszamy na wycieczkę po historii i folklorze mazurskich czarownic, Łysych Gór, kamiennych kręgów i przeklętych jezior.

Czarownice – domniemane służebnice diabła

Dlaczego tak bano się czarownic w dawnych wiekach? Ludzie uważali, że czarownice zawierały pakt z diabłem i przez to zyskiwały zdolność do czarowania, rzucania uroków, powodowania chorób i sprowadzania nieszczęścia.

W dawnej Polsce postać czarownicy kojarzona była przede wszystkim z „babą” mającą kontakt z siłami nieczystymi, często będącą „wspólniczką diabła”. Czarownica wzbudzała strach, bo uważano, że uprawia czarną magię mocą szatana.

W XVI w. rozróżniano trzy rodzaje czarów:

  • sors divinatoria, czyli przepowiadanie przyszłości;
  • sors amatoria, czyli wzbudzanie w ludziach miłości, głównie zmysłowej
  • i sors malefica, czyli czary, których celem było szkodzenie życiu lub zdrowiu ludzi i zwierząt.

„Czarownice” najczęściej były oskarżane o to, że szkodziły na zdrowiu, doprowadzając nawet do śmierci. Według ówczesnych poglądów diabeł mógł dostać się do ciała ludzkiego i nękać swą ofiarę mękami cielesnymi czy psychicznymi. Oskarżano je także o powodowanie szkód materialnych, np. psucie piwa i gorzałki, odbieranie mleka krowom, zabicie krowy, konia czy świni. Przypisywano im często zmiany warunków meteorologicznych czy nawet wywoływanie klęsk żywiołowych, np. ulewy, gradu.

Istotną rolę w dawnych wyobrażeniach o czarownicach odgrywały sabaty na Łysej Górze. Było to miejsce ich spotkań z diabłami. Takich Łysych Gór było w Rzeczypospolitej niemało. Najczęściej jako jedną z nich wskazywano górkę lub wzniesienie w okolicy podejrzewanej o to, że jest zamieszkana przez czarownice.

Na miejsce sabatu czarownice najczęściej udawały się w czwartki i aby wznieść się w górę i latać (często dosiadając miotły, pogrzebacza lub gałęzi), nacierały się specjalną, otrzymaną od swego diabła maścią. Czasem czarownice rezygnowały z latania na prostych sprzętach domowych i na Łysą Górę udawały się w karecie zaprzężonej w czarne konie.

Bardzo często w czasie sabatu miało miejsce zaprzysiężenie nowicjuszek. Młode adeptki czarownictwa musiały się wówczas wyrzec Boga, Matki Bożej i wszystkich świętych, a także oddać się na usługi diabła. Wówczas starszy czart potwierdzał, że należą do ich grona i pozwalał zasiąść ze wszystkimi przy biesiadnym stole. Na łysogórskich bankietach dochodziło też do ślubów między „zaprzysiężonymi czarownicami” a diabłami.

Przydrożny krzyż
W okolicach Kadzidłowa znajduje się krzyż, który ma związek z lokalną legendą o czarownicach. Według podań, w tym miejscu odbywały się zgromadzenia czarownic, które modliły się i oddawały się magicznym praktykom. Photo by Allef Vinicius on Unsplash, zdjęcie ilustracyjne

Czytaj też: Podkarpackie duchy i straszydła: najbardziej nawiedzone miejsca niedaleko Rzeszowa na weekend z dreszczykiem. Gdzie spotkać diabła Didko?

Tortury i wymuszanie zeznań. Tak powstał mit europejskich czarownic

Wszelkie podejrzenia o stosowanie praktyk magicznych prowadziły przed surowy trybunał. Najczęściej procesy takie kończyły się dla obwinionej skazaniem na karę śmierci przez spalenie na stosie.

Prawo magdeburskie przewidywało dla czarownicy karę śmierci przez spalenie na stosie. Constitutio Criminalis Carolina także mówiła o karze śmierci, ale tylko w przypadkach, gdy przy pomocy czarów spowodowane zostały straty lub wyrządzona komuś krzywda. Bartłomiej Groicki, znawca prawa magdeburskiego, autor dzieł prawniczych, polecał karać bardzo surowo osoby zajmujące się czarami.

Oskarżone o czary poddawano próbom, a następnie przepytywano. Katalog pytań w każdym niemal przypadku był podobny. B. Groicki zalecał:

Ma być pytan według przyczyn i przyległości [...] jakim obyczajem i którego czasu abo też słów używał, co czynił; a jeśliże powie, że gdzie czary jakie zakopał abo ukrył rzeczy takowe, których więc do tego używają [...] ma być pytan ten czarodziejnik, jakimi słowy abo jako się z tym obchodził. Item ma być pytan, od kogo się takowych rzeczy nauczył, jakim obyczajem ku tej umiejętności przyszedł, jako wiele razów i przeciw komu tego używał abo jaką szkodę kiedykolwiek komu tym uczynił.

Zgodnie z przyjętą praktyką sądową, pierwszą czynnością związaną z badaniem domniemanych wspólniczek szatana było tzw. pławienie, czyli zanurzanie podejrzanych o czarownictwo w wodzie, przeważnie w rzece lub jeziorze. Jeśli podejrzana lub podejrzany nie opadał na dno, przyjmowano, że jest czarownicą lub czarownikiem.

Powszechnie uważano, że pławienie jest najpewniejszym sposobem rozpoznania czarownicy. Sądzono bowiem, że czarownice odznaczają się specjalną lekkością, aby mogły na miotle udawać się na Łysą Górę, i dlatego nie toną w wodzie. Panowało też przekonanie, że „sprawiedliwa” woda nie będzie chciała przyjąć wspólniczki szatana.

Jeśli próba pławienia dała pozytywny rezultat (ofiara nie szła na dno z dowolnej przyczyny), domniemaną czarownicę oddawano w ręce kata. Poddawano ją torturom, chcąc wymusić przyznanie się do winy. Kobiety poddawano próbie ognia, „ciągniono”. Zwykle przynosiło to zamierzony rezultat. Torturowane w końcu załamywały się i przyznawały do winy.

Praktyka sądów miejskich wymagała, by zeznania złożone na torturach potwierdzone zostały następnie „dobrowolnie”. Jeśli podejrzane tego nie uczyniły, poddawano ją ponownym mękom. Można je było powtarzać tylko dwukrotnie; w praktyce torturowano ofiarę, aż przyznała się ona do winy.

Poddawane torturom ofiary opowiadały, w jaki sposób nauczyły się czarować, kto ich tego uczył i jakie dokładnie czary czyniły. Oskarżone wyjawiały na przykład, jakie stosowały magiczne sposoby odebrania mleka krowom sąsiadów. Czyniły to przez podawanie zwierzętom zaczarowanego ziela lub polanie ich wodą, w której zmywało się naczynia. Czasami wystarczyło, że po prostu wydoiły cudzą krowę i w ten sposób odbierały jej mleko. Środki, jakimi domniemane czarownice miały się posługiwać przy rzucaniu uroków lub ich odczynianiu, były najczęściej nieskomplikowane i powszechnie dostępne. Należały do nich m.in. zioła, wosk, sól, ludzkie lub zwierzęce kości, szubieniczne powrozy.

Łąki wokół Węgorzewa
Lewą Nogą nazywano czarownicę z okolic Węgorzewa, której przypisywano umiejętność wskazywania ukrytych skarbów. Miała rzekomo jedną tylko nogę, dlatego też nadano jej taki przydomek. Photo by Maciej Kędzierski on Unsplash, zdjęcie ilustracyjne

Czytaj też: Nawiedzone miejsca w Polsce. Ich historie mrożą krew w żyłach... Lepiej nie idźcie tam po zmroku

Czarownice – złe duchy Mazur

Czarownic bano się także na Mazurach, wytrwale na nie polowano, sądzono je i palono – czy raczej palono tych, których uznano za wspólników diabła. Dziś w regionie turyści mogą odwiedzić kilka miejsc, z którymi wiążą się legendy i opowieści o dawnych czarownicach, ich czarach i smutnym końcu w sali tortur i na stosie.

Wśród dziwnych opowieści o mazurskich czarownicach znajdziecie m.in.:

  • historię o czarownicy, która zmieniała wszystko w złoto;
  • wyjaśnienie złej pogody na jeziorze Mamry;
  • wzgórze, na którym spotykają się cztery wiatry;
  • tajemnicze kręgi w okolicach Gierłoży;
  • miejsce dawnych sabatów nad jeziorem Śniardwy;
  • dziwny krzyż czarownic;
  • miejsce, w którym dawniej być może panoszyła się sama Baba Jaga.

Czy odważycie się wyruszyć na wycieczkę po Mazurach śladem dawnych czarownic? Zapraszamy do galerii, w której znajdziecie miejsca na Mazurach związane ze starymi opowieściami o czarownicach.

Baner NIKZ
Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków stworzył przydatną aplikację Monument App, która pozwala poznawać polskie zabytki, a nawet tworzyć ich własne opisy i planować trasy zwiedzania. Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków

MonumentApp – aplikacja dla miłośników zabytków i historii

Artykuł powstał we współpracy z kwartalnikiem i portalem „Spotkania z Zabytkami”, wydawanym przez Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków (NIKZ). Na portalu znajdziecie wiele eksperckich artykułów poświęconych polskim zabytkom, napisanych przystępnym językiem i skierowanych do turystów takich jak wy.

NIKZ stworzył też aplikację MonumentApp, która pozwala nie tylko czytać, ale też tworzyć własne opisy zabytków, dzielić się nimi z innymi użytkownikami i planować trasy wycieczek do najciekawszych miejsc w Polsce. Aplikację możecie ściągnąć za pomocą kodu QR poniżej.

Ściągnij aplikację MonumentApp
Ściągnij aplikację MonumentApp, twórz opisy zabytków i wyznaczaj własne trasy do najciekawszych atrakcji turystycznych w Polsce. MonumentApp

Czytaj też: Nawiedzone Mazowsze. Historie tych miejsc mrożą krew w żyłach. Pomysły na wycieczki z dreszczykiem blisko Warszawy

Dodaj firmę
Logo firmy Polska Organizacja Turystyczna
Warszawa, Chałubińskiego 8
Autopromocja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Mazurskie czarownice, czyli 10 niepokojących miejsc i legend na wycieczkę z dreszczykiem. Sprawdźcie, gdzie dawniej odprawiano sabaty - Strona Podróży

Wróć na suwalki.naszemiasto.pl Nasze Miasto