Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W gminie Jeleniewo, na zlecenie energetyków, okaleczono kilkaset drzew. Uschły

Helena Wysocka
Helena Wysocka
Na prywatnej działce w Wołowni (gm. Jeleniewo), na zlecenie Zakładu Energetycznego przyciętych zostało ponad 250 drzew. – Bez mojej wiedzy – twierdzi właściciel nieruchomości. A co gorsze, większość drzew uschła.

Energetycy przekonują, że nie uzgodnili zakresu prac z właścicielem, ponieważ nie mogli go ustalić.
– Bzdura – oburza się zainteresowany. – Nie raz kontaktowałem się z zakładem. Poza tym, wszystkie informacje dostępne są w urzędzie gminy.
Właścicielem działki w Wołowni jest Dariusz Remiszewski. Mężczyzna mieszka w Warszawie, a nieruchomością zarządza jego ojciec Ireneusz.
– Kupiliśmy to pole 21 lat temu z myślą o ewentualnej budowie domu – wspomina pan Ireneusz. – Wzdłuż miedzy, z pomocą sąsiadów zasadziliśmy 258 drzew aby odgrodzić się od ruchliwej drogi. Wcześniej uzgodniłem to z Zakładem Energetycznym. Dowiedziałem się, że linia jest nieczynna i mogę robić co chcę.
Gdy w maju tego roku, po kilkumiesięcznej przerwie zajrzał na działkę w Wołowni, mało nie dostał zawału. Rosnące wzdłuż drogi drzewa były okaleczone, a większość z nich sucha.
– Trudno się dziwić, ponieważ cięcia były bardzo radykalne – dodaje rozmówca. – W wielu przypadkach ścięto połowę drzewa. Na dodatek na polu zalegały sterty gałęzi.
Ustalił, że “porządki” były prowadzone w połowie grudnia minionego roku na zlecenie energetyków i próbował z nimi wyjaśnić sprawę. Twierdzi, że nikt nie chciał rozmawiać.
– W odpowiedzi na moje pismo kierownictwo zakład zaoferowało, że ewentualnie uprzątnie gałęzi, ale o wypłacie rekompensaty, czy wycince suchych pni i wykarczowaniu korzeni nie chciało słyszeć – żali się Remiszewski. – Tymczasem wartość zniszczonych drzew fachowcy określają na 40-50 tysięcy złotych. A do tego trzeba dorzucić parę tysięcy, aby to pole doprowadzić do porządku. Dlaczego mam ponosić takie koszty?
Agnieszka Bajerska z białostockiego oddziału PGE Dystrybucja S.A. informuje, że podcinka drzew była konieczna, ponieważ gałęzie wrastające w przewody linii napowietrznej stanowiły zagrożenie dla zdrowia i życia zarówno właścicieli nieruchomości, jak i okolicznych mieszkańców.
– Zakład przed podjęciem prac dokonuje uzgodnień z właścicielem nieruchomości przez które przebiegają linie elektroenergetyczne – dodaje. – jednak w tym przypadku nie udało się ustalić właściciela.
Natomiast wierzchołki i konary drzew nie zostały uprzątnięte z działki, bo Rejon Energetyczny nie chciał być posądzony o ich przywłaszczenie. A co z ewentualną rekompensatą? Bajerska mówi, że istnieje możliwość powołania niezależnego rzeczoznawcy, który określi w wyniku jakich okoliczności drzewa uschły. Jego opinia będzie podstawą do wypłaty ewentualnego odszkodowania. – Gołym okiem widać z jakiego powodu są suche – irytuje się Remiszewski i zapowiada, że będzie dochodził swego.

Zobacz koniecznie: Jesteś na L4? Spodziewaj się kontroli ZUS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na suwalki.naszemiasto.pl Nasze Miasto