Energetycy przekonują, że nie uzgodnili zakresu prac z właścicielem, ponieważ nie mogli go ustalić.
– Bzdura – oburza się zainteresowany. – Nie raz kontaktowałem się z zakładem. Poza tym, wszystkie informacje dostępne są w urzędzie gminy.
Właścicielem działki w Wołowni jest Dariusz Remiszewski. Mężczyzna mieszka w Warszawie, a nieruchomością zarządza jego ojciec Ireneusz.
– Kupiliśmy to pole 21 lat temu z myślą o ewentualnej budowie domu – wspomina pan Ireneusz. – Wzdłuż miedzy, z pomocą sąsiadów zasadziliśmy 258 drzew aby odgrodzić się od ruchliwej drogi. Wcześniej uzgodniłem to z Zakładem Energetycznym. Dowiedziałem się, że linia jest nieczynna i mogę robić co chcę.
Gdy w maju tego roku, po kilkumiesięcznej przerwie zajrzał na działkę w Wołowni, mało nie dostał zawału. Rosnące wzdłuż drogi drzewa były okaleczone, a większość z nich sucha.
– Trudno się dziwić, ponieważ cięcia były bardzo radykalne – dodaje rozmówca. – W wielu przypadkach ścięto połowę drzewa. Na dodatek na polu zalegały sterty gałęzi.
Ustalił, że “porządki” były prowadzone w połowie grudnia minionego roku na zlecenie energetyków i próbował z nimi wyjaśnić sprawę. Twierdzi, że nikt nie chciał rozmawiać.
– W odpowiedzi na moje pismo kierownictwo zakład zaoferowało, że ewentualnie uprzątnie gałęzi, ale o wypłacie rekompensaty, czy wycince suchych pni i wykarczowaniu korzeni nie chciało słyszeć – żali się Remiszewski. – Tymczasem wartość zniszczonych drzew fachowcy określają na 40-50 tysięcy złotych. A do tego trzeba dorzucić parę tysięcy, aby to pole doprowadzić do porządku. Dlaczego mam ponosić takie koszty?
Agnieszka Bajerska z białostockiego oddziału PGE Dystrybucja S.A. informuje, że podcinka drzew była konieczna, ponieważ gałęzie wrastające w przewody linii napowietrznej stanowiły zagrożenie dla zdrowia i życia zarówno właścicieli nieruchomości, jak i okolicznych mieszkańców.
– Zakład przed podjęciem prac dokonuje uzgodnień z właścicielem nieruchomości przez które przebiegają linie elektroenergetyczne – dodaje. – jednak w tym przypadku nie udało się ustalić właściciela.
Natomiast wierzchołki i konary drzew nie zostały uprzątnięte z działki, bo Rejon Energetyczny nie chciał być posądzony o ich przywłaszczenie. A co z ewentualną rekompensatą? Bajerska mówi, że istnieje możliwość powołania niezależnego rzeczoznawcy, który określi w wyniku jakich okoliczności drzewa uschły. Jego opinia będzie podstawą do wypłaty ewentualnego odszkodowania. – Gołym okiem widać z jakiego powodu są suche – irytuje się Remiszewski i zapowiada, że będzie dochodził swego.
Zobacz koniecznie: Jesteś na L4? Spodziewaj się kontroli ZUS
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?