Wójtowie już w tej sprawie alarmowali wojewodę.
– Problem jest ogromny. Rolnicy niejednokrotnie widzą swoje pola z okien domów, a nie mogą na nie wejść – mówi Dariusz Łostowski, wójt Sejn. – Otrzymaliśmy informację od wojewody, że w tej sprawie prowadzone są rozmowy z Centrum Sztabu Kryzysowego w Warszawie oraz komendantem głównym Straży Granicznej. Oby jak najszybciej zostały podjęte jakieś wiążące decyzje, bo czas nagli.
Od trzech lat Polacy mogą kupować nieruchomości po litewskiej stronie granicy i z tej możliwości skorzystało wielu rolników z gmin Sejny, Puńsk, Szypliszki czy Rutka-Tartak.
– Samorządy nie prowadzą ewidencji więc trudno oszacować jaka to skala. Przypuszczam jednak, że w grę wchodzi około 60 osób, w tym wielu liczących się na rynku hodowców bydła – szacuje wójt gminy Puńsk Witold Liszkowski.
Jedni kupili grunty, inni je dzierżawią. Są też i tacy, którzy wynajęli puste stodoły, czy chlewnie i składują w nich pło-dy rolne, w tym paszę dla zwierząt.
– Hodowcy jeździli po słomę czy zboże co kilka dni – dodaje wójt Łostowski. – Bardzo często nie korzystali z przejścia granicznego w Ogrodnikach, lecz z polnych dróg, które znajdują się w sąsiedztwie ich gospodarstw.
Aktualnie są one zamknięte. Na wszystkich traktach, które mogłyby być wykorzystane zostały wysypane hałdy piasku. Ale najgorsze jest to, że od jutra wszyscy, którzy przekroczą granicę muszą poddać się 14-dniowej kwarantannie. Takie obostrzenia w związku z zagrożeniem koronawirusem obowiązują i po polskiej, i litewskiej stronie granicy.
– W praktyce wygląda to tak, że rolnik pojedzie orać pole i będzie siedział za miedzą dwa tygodnie – precyzuje wójt Liszkowski. – A później wróci do kraju i kolejna kwarantanna. Tak nie da się gospodarować.
A jeśli rolnicy zrezygnują z uprawy, to będą mieli problem z paszą. Nie mówiąc już o tym, że stracą dopłaty unijne.
– Dzisiaj rolnictwo nie jest zbyt dochodowe – dodaje rozmówca. – Nikogo nie stać na to, żeby kilkadziesiąt hektarów leżało odłogiem.
Inna sprawa, że niektóre zboża zostały zasiane jesienią i teraz wymagają pielęgnacji. W kiepskiej sytuacji są także ci, którzy na Litwie składowali paszę. Jej brak może prowadzić do nawet likwidacji hodowli.
– Problem jest ogromny – przyznaje Robert Chmielewski ze wsi Tauroszyszki, bodajże największy hodowca bydła w gminie Puńsk. – Wprawdzie nie mam pola za granicą, ale kupuję litewską słomę i z niepokojem śledzę to co się dzieje.
Wójtowie już podjęli interwencję. Z prośbą o pomoc zwrócili się do wojewody podlaskiego.
– W czwartek otrzymałem z urzędu wojewódzkiego informację, że rozmowy trwają – mówi Liszkowski. – Kontaktowałem się też z kancelarią premiera Litwy, aby podpytać jakie oni widzą rozwiązanie tego problemu. Umówiliśmy się na kolejną rozmowę w poniedziałek. Mam nadzieję, że wtedy będą już jakieś konkret-ne propozycje.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?