Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rolnicy z gminy Filipów: Zacznijcie strzelać do tych dzików!

Helena Wysocka
Helena Wysocka
Dziki chodzą stadami w biały dzień i niszczą uprawy, a myśliwi nie podejmują żadnych działań – takie zarzuty pod adresem koła łowieckiego Szarak wysuwają rolnicy z gminy Filipów.

Dodają, że myśliwi nie chcą szacować strat w uprawach i nie odpowiadają na pisma. Zniecierpliwieni i zaniepokojeni tym co dzieje się na polach poprosili o interwencję ministra rolnictwa. W piśmie pod którym podpisało się aż 113 osób proszą o zmobilizowanie myśliwych z Szaraka, lub rozwiązanie z nimi umowy dzierżawy obwodu, a do redukcji dzików zaangażowania wojska czy policji.

– Do gminy również wpłynęły skargi od mieszkańców wsi Jemieliste, Stare i Nowe Motule oraz Zusno na myśliwych – mówi wójt Tomasz Rogowski. – Interweniowałam w okręgu Polskiego Związku Łowieckiego. Mam nadzieję, że problem zostanie rozwiązany. A to, że zwierząt jest więcej widać choćby w przydrożnych rowach, wzdłuż drogi wojewódzkiej. W tym roku parokrotnie już prosiłem o zabranie padłych, potrąconych przez auta sztuk.

Walka z ASF - wszystkie ręce na pokład. Ale te ręce chcą być godnie opłacane
Z kolei łowczy okręgowy Wojciech Zaniewski uważa, że rolnicy wyolbrzymiają problem.
– Polowanie na dzika to nie to samo co ćwiczenia na strzelnicy – przekonuje. – Aby zastrzelić jedną sztukę trzeba nie raz wyjść do lasu 15, a nawet 20 razy. Ale będziemy przyglądać się sprawie.
Na terenie gminy Filipów obwody mają trzy koła łowieckie, ale rolnicy wnoszą zastrzeżenia wyłącznie do “Szaraka”. Twierdzą, że myśliwych nie widać w terenie, a za to zwierząt jest coraz więcej. Dziki chodzą stadami w biały dzień i niszczą uprawy.
– Będziemy walczyć z nieodpowiedzialnością koła, ignorowaniem nas i brakiem jakiejkolwiek współpracy – zapowiadają rolnicy. – Prowadzone do tej pory rozmowy kończyły się tym, że myśliwi nas wyśmiewają zamiast poważnie podejść do problemu. Natomiast korespondencja kierowana do koła wraca do adresatów i nie jest załatwiana.
Zainteresowani dodają, że jeśli członkowie koła nie mogą albo z jakiegoś powodu nie chcą polować powinni wpuścić do obwodu “obcych” myśliwych.
– Znamy takich, którzy chętnie podjęliby się odstrzałów sanitarnych – przekonują. – Mało tego, niektórzy usiłowali uzyskać zgodę w kole, ale zostali odesłani z kwitkiem.
Mieszkańcy filipowskiej gminy przestrzegają, że jeśli ministerstwo nie rozwiąże problemu to będą musieli podjąć bardziej drastyczne kroki.
– Nie chcemy straszyć, ale będziemy walczyć o swoje – dodaje. – Nie zamierzamy karmić dzików, które stanowią zagrożenie dla naszych zwierząt.
Marcin Górny, delegat Podlaskiej Izby Rolniczej, który też interweniował w sprawie koła u łowczego uważa, że brakuje współpracy.
– W innych kołach myśliwi reagują szybciej i nie ma takich problemów – dodaje. – W tym przypadku przypominam rolnikom, aby dokonywali pisemnych zgłoszeń o potrzebie odstrzału, a nie tak jak do tej pory ustnie, ponieważ wtedy trudno jest ocenić kto ma rację.
Adam Kacprzyk, skarbnik Szaraka mówi, że zarząd koła nie będzie udzielał informacji prasie do czasu wyjaśnienia sprawy. Z kolei Zaniewski mówi, że myśliwi muszą przestrzegać prawa łowieckiego, które określa też zasady szacowania szkód.
– Jeśli rolnicy nie zgadzają się z decyzjami koła, mogą dochodzić swoich praw na drodze odwoławczej, w nadleśnictwie i w sądzie – podpowiada łowczy.
Tu oglądasz: Słownik pojęć związanych z koronawirusem**

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na suwalki.naszemiasto.pl Nasze Miasto