Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polskie rządy faworyzują jednorękich bandytów

Mariusz Staniszewski
Od wybuchu afery hazardowej nazwa firmy GTECH jest odmieniana przez wszystkie przypadki. Posłowie z komisji hazardowej starają się ustalić, kto i kiedy spotykał się z lobbystami zatrudnionymi przez tę firmę. Premier Donald Tusk stwierdził nawet, że problemy z pracami nad zmianą ustawy hazardowej wiążą się właśnie z tym, że amerykański gigant z wprowadzeniem wideoloterii do Polski wiązał nadzieje na ogromne zyski. Dziś GTECH przerywa milczenie. W wywiadzie udzielonym "Polsce" Robert Vincent, wiceprezydent firmy, przeprowadza kontratak. Winę za zamieszanie na polskim rynku hazardowym zrzuca na kolejne ekipy kierujące państwem.

- Mamy do czynienia z nierównym traktowaniem dwóch rodzajów podmiotów. Z jednej strony, wprowadzono zaporowe stawki podatkowe dla wideoloterii, z drugiej - bardzo korzystne rozwiązania dla właścicieli automatów o niskich wygranych - mówi Robert Vincent. - Nie wiem, co robią te firmy, że mają taki wpływ na rząd. Rozwiązania podatkowe świadczą jednak o tym, że są one faworyzowane. Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak jest, pozostaje zagadką także dla nas - dodaje.

Wiceprezydent zastrzega, że wszystkie działania jego firmy zmierzały do wzmocnienia Totalizatora Sportowego, z którym od 2001 r. wiąże go umowa na obsługę lottomatów.

- Totalizator był stworzony po to, by ucywilizować hazard w Polsce oraz by zyski z jego działalności wykorzystywać na szczytne cele. W wielu krajach to loteriom narodowym zlecono uregulowanie rynku gier na automatach, aby zagwarantować ich kontrolę fiskalną, a także zapewnić bezpieczeństwo graczom - przyznaje Robert Vincent.

O powody preferowania jednej gałęzi hazardu zapytaliśmy wczoraj Ministerstwo Finansów. Nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi. Z kolei poseł PO Sławomir Neumann, członek komisji śledczej ds. hazardu, przyznaje, że obraz sporu dwóch rodzajów hazardu wyłania się podczas prac komisji.
- Źle się stało, że na początku obecnej dekady wprowadzono preferencyjne stawki dla jednorękich bandytów. To pozwoliło się im rozwinąć - przyznaje Neumann.

- Nowe rozwiązania jednak tę działalność ukracają. Z około 50 tys. automatów zostanie tylko 3,5 tys., i to tylko w kasynach - dodaje. W porównaniu z wideoloteriami nadal jednak będą one miały uprzywilejowane stawki. - Chodzi o to, by hazard ukrócić. Wideoloterie są groźne dla społeczeństwa i dlatego nie interesuje mnie, że GTECH nie zarobi - kończy poseł PO.

W rozmowie z Robertem Vincentem wraca również sprawa Józefa Blassa, przyjaciela poprzedniego i obecnego prezydenta Polski oraz wielu polityków z lewej i prawej strony, który - jak donosiły media przed trzema laty - za załatwienie GTECH kontraktu z Totalizatorem Sportowym miał dostać od firmy 20 mln dol. Vincent przyznaje, że wynajęli dr. Blassa, ale nie jako lobbystę, lecz "doradcę biznesowego", i zapewnia, że nie wpływał on na polityków. - W sprawie dr. Blassa ktoś może powiedzieć, że zapłaciliśmy mu za dużo. Być może. Ale działał on całkowicie zgodnie z prawem - zapewnia "Polskę" prezes GTECH.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na suwalki.naszemiasto.pl Nasze Miasto