Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Albert Einstein został ikoną współczesnej fizyki

Lucjan Strzyga
Biografię Alberta Einsteina pióra Waltera Isaacsona, która właśnie trafiła do polskich księgarń, można spokojnie zaklasyfikować do kategorii "pedagogiczno-terapeutycznych". Bo przerzucając ponad 600 stronic, które uparty jankes zapełnił ciekawostkami z życia genialnego noblisty, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że oficjalna wykładnia jego losów znacznie odbiega od prawdy. A co za tym idzie, opis przeszkód, jakie musiał pokonać twórca teorii szczególnej względności, wywołuje w czytelnikach podziw.

Nic tak bowiem nie buduje jak przykład bliźniego, nawet jeśli jest nim sam wielki Albert Einstein.
Jeśli Isaacson pada na kolana przed Einsteinowską wielkością, to czyni to bez ostentacji typowej dla panegirystów. Raczej zręcznie podsuwa nam tropy, które pozwalają poznać, polubić, a przede wszystkim zrozumieć legendarnego naukowca. Począwszy od opisu jego dziecięcych lat w Ulm, gdzie ujrzał światło tego świata 14 marca 1879 roku, poprzez pamiętny rok 1922, gdy otrzymał Nagrodę Nobla za "zasługi dla fizyki teoretycznej, szczególnie za odkrycie praw rządzących efektem fotoelektrycznym" (miał wtedy niespełna 43 lata), aż do roku 1955, gdy umierał w Princeton, owiany aurą tego, który zrewolucjonizował współczesną fizykę.

Idąc tropem losów Einsteina, Isaacson pozwala sobie jednak na delikatną sugestię z repertuaru wielbicieli alternatywnych gdybaczy. "A co by było, proszę szanownych Państwa, gdyby Einstein, zniechęcony w 1895 roku nieudanym egzaminem na politechnikę w Zurichu, porzucił marzenia o zostaniu naukowcem?" Możliwości jest sporo: mógł zostać dyrektorem berneńskiego urzędu patentowego, nawiedzonym konstruktorem urządzeń elektrycznych, a może skończyłby jako dożywotni wykładowca którejś z prowincjonalnych szkół dla inżynierów (po dwóch latach pauzy wreszcie zdał na politechnikę w Zurichu). Nie wspominając już o życiu z muzyki, bowiem - jak stara się udowodnić Isaacson - wbrew obiegowym opiniom na skrzypcach grał z wielkim talentem, a jego kunsztu w żadnym wypadku nie można nazwać rzępoleniem.

O ile jednak rodzinnie mu nie szło (śmierć ojca, depresja, niechciana córka Lise, rozejście się z pierwszą żoną Milevą, ciągłe kłopoty ze zdrowiem), to na niwie naukowej zaliczał sukces po sukcesie. W 1905 roku opublikował słynną pracę o elektrodynamice ciał w ruchu (dziesięć lat później przekuje ją w szczególną teorie względności), wiosną 1913 roku zostaje - z inicjatywy Maksa Plancka - członkiem Pruskiej Akademii Nauk, wreszcie po serii tekstów, sukcesów naukowych i przyjęciu amerykańskiego obywatelstwa najbardziej uznanym fizykiem Stanów Zjednoczonych. Zdjęcia z tamtego okresu, przedstawiające go jako szalonego wąsacza z rozwianą czupryną, spowodowały, że stał się jedną z ikon współczesności.

Tu już jego sławie nic nie może zagrozić. W czasie drugiej wojny został nawet konsultantem Działu Badań i Wdrożeń Biura Uzbrojenia Marynarki Wojennej USA (etat dzierżył przez trzy lata, do 1946 roku, z pensją 25 dol. dziennie). Po wojnie jego prestiż ciągle rósł. W listopadzie 1952 roku Einsteinowi, który nigdy nie taił, że pochodzi z żydowskiej rodziny, zaproponowano zostanie drugim prezydentem powstałego właśnie państwa Izrael. Odmówił, ale przyjął za to funkcję honorowego rektora Uniwersytetu Hebrajskiego. Do śmierci nie zstąpił ani o stopień z tronu niekorowanego króla XX-wiecznej nauki.

Sukcesy i globalną popularność Einstein okupił dolegliwościami zdrowotnymi. W ostatnich latach życia miewał bóle w górnej części brzucha, a jesienią 1948 roku wykryto u niego tętniaka aorty. Zresztą śladem cielesnych dolegliwości naukowca podąża również Isaacson, poświęcając ostatni rozdział swojej biografii losom jego mózgu. Oto bowiem nim skremowano ciało Einsteina, niejaki Thomas Stoltz Harvey, patolog szpitala w Princeton, wyjął (bez wiedzy i zgody rodziny) jego mózg z nadzieją, że w przyszłości uda się dociec, na czym polega naukowy geniusz.

Ta nieco makabryczna historia nie miała ciągu dalszego, stwierdzono jedynie, że mózg Alberta Einsteina w porównaniu z mózgami trzydziestu pięciu innych mężczyzn miał znacznie krótszą bruzdę na obszarze płata ciemieniowego, odpowiedzialnego za myślenie matematyczne i przestrzenne. Doprawdy, sporo małostkowości trze_ba, aby kroić mózg geniusza w poszukiwaniu recepty na wyjątkowość, kryjącą się wszak zupełnie gdzie indziej: w uporze, pomysłowości, pracowitości, energii, a przede wszystkim niepospolitej wiedzy. I to jeszcze jedna nauka, która możemy wynieść z biografii spisanej przez Isaacsona.

Walter Isaacson "Einstein. Jego życie i wszechświat", wyd. W.A.B., Warszawa 2010, cena 69 zł

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na suwalki.naszemiasto.pl Nasze Miasto