Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z dr Teresą Kaczorowską, autorką książek o Obławie Augustowskiej

Helena Wysocka
Helena Wysocka
Piotr Zemanek
W Obławie Augustowskiej zginęły też kobiety, piękne i mądre bohaterki tamtych czasów - mówi autorka książki o obławie dr Teresa Kaczorowska.

- Skąd wzięło się Pani zainteresowanie Obławą Augustowską?

- Jest to pokłosie moich zainteresowań zbrodnią katyńską. W 2003 r. ukazała się moja książka „Kiedy jesteście, mniej boli…”, wydana trzy lata później w USA jako „Children of the Katyń Massacre” i wznowiona w Polsce jako „Dzieci Katynia” (2010, 2015). I kiedy w ramach spotkań autorskich trafiłam z nią do Augustowa, tamtejsi pasjonaci historii zwrócili się do mnie, abym napisała o ich „małym Katyniu”. Mimo iż pochodzę z Suwalszczyzny, nigdy wcześniej nie słyszałam o tej zbrodni komunistycznej z lipca 1945 r. I choć z oporami, zaczęłam potem drążyć ten temat. I kiedy latem 2015 r. wracałam jako reporterka z XV Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego – przez Giby i Augustów – już mogłam opowiadać uczestnikom tej eskapady o tej tragedii, bo moja książka „Obława Augustowska” została wydana. Później temat ten okazał się niedokończony i tak powstały kolejne książki: „Dziewczyny Obławy Augustowskiej” (2017) i „Było ich 27” (2020).

W dwóch ostatnich podejmuje Pani temat kobiet zamordowanych w tej powojennej zbrodni dokonanej przez Sowietów. Dlaczego?

- W pierwszej książce przybliżyłam Obławę Augustowską poprzez losy siedmiorga świadków historii, w tym żyjącego jeszcze wówczas żołnierza AK Mariana Tananisa. Książka ta zwierała podstawowe kompedium wiedzy na temat tragedii.

W drugiej uczyniłam to poprzez losy 15 dziewczyn, ofiar Obławy. Na liście zaginionych w Obławie Augustowskiej znalazłam 27 nazwisk młodych kobiet. Zaciekawiło mnie kim one były i dlaczego zaangażowały się w ruch oporu. Ich niezwykłe losy, niedługie, bo żyły po 17-30 lat, tak mnie zaintrygowały, że szukałam ich śladów jeżdżąc po wioskach i miasteczkach dawnej Jaćwieży. Odkrywałam życiorysy moich bohaterek, układając je niczym puzzle ze wspomnień ich rodzin, sąsiadów i znajomych, szperając w archiwaliach i sprawdzając w źródłach historycznych. Poznawanie tych dziewczyn po latach okazało się trudne, bo ginąc młodo nie posiadały jeszcze dzieci, tym samym nie ma ich następnych pokoleń. Ponadto w rodzinach nie przekazywano młodszym prawdy o podziemiu niepodległościowym, chcąc chronić od ubeckich prześladowań i piętnem „rodzin bandyckich”. Jednak w 2017 r. książka „Dziewczyny Obławy Augustowskiej” powstała.
Już po jej ukazaniu się otrzymałam wreszcie zgodę na dostęp do akt Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu IPN w Białymstoku. Kiedy wykonałam tam kwerendę, postanowiłam więc książkę uzupełnić o te ważne dokumenty, a przy okazji opisać losy pozostałych 12 kobiet zamordowanych w lipcu 1945 r. I ponownie zaczęłam szukać ich śladów, nie tylko na Suwalszczyźnie, ale i w różnych miejscach Polski, np. we Wrocławiu i w Gdańsku udało mi się znaleźć córkę i syna dwóch kobiet zamordowanych w Obławie. W ten sposób powstała trzecia książka - „Było ich 27”. Poszerza ona wiedzę o tej największej „w wyzwolonej Polsce” zbrodni komunistycznej poprzez losy wszystkich zamordowanvch w niej 27 młodych kobiet - dzięki wspomnieniom kolejnych świadków historii, nieznanym do tej pory fotografiom oraz dokumentom IPN. Można ją traktować jako drugie, uzupełnione o jedną trzecią, wydanie książki „Dziewczyny Obławy Augustowskiej”. Obydwie publikacje potwierdzają, że w tragedii tej zginęli nie tylko mężczyźni, ale także kobiety. I to piękne, młode, bohaterskie.

Czy rola kobiet w konspiracji była szczególna? Na czym polegała?

- Pochodziły one najczęściej z rodzin o tradycjach niepodległościowych, domy niektórych były wręcz ostoją konspiracji. Kilka niewiast zaangażowało się w polski ruch oporu poprzez swoich mężów, ojców lub narzeczonych, ale często o ich działalności w podziemiu nie wiedzieli nawet ich najbliżsi. Wszystkie łączyło jedno: pragnęły żyć w wolnej Polsce. To dlatego były w konspiracji łączniczkami (roznosiły rozkazy, korespondencję, ulotki, a nawet broń i amunicję), sanitariuszkami, obsługiwały skrzynki kontaktowe, prowadziły tajne nauczanie, walczyły też z bronią w ręku. Ponadto wiele kobiet z Suwalszczyzny wspierało podziemie przygotowując żołnierzom leki z puszczańskich ziół, tkając z uprawianego lnu płótno na opatrunki, na bandaże i koszule, nie mówiąc o kobiecej pomocy w ukrywaniu partyzantów, czy ich aprowizacji. Zdaniem Mirosława Trzasko z Białegostoku, działacza konspiracji z powiatu augustowskiego, bez tych odważnych niewiast nie byłoby podziemnego wojska.

- Historia której kobiety poruszyła Panią najbardziej i dlaczego?

- Wszystkie losy są tych kobiet są niezwykłe. Wśród 27 „dziewcząt wyklętych” są dwie siostry Wysockie, łączniczki AK: 22- letnia Kazimiera i 17-letnia Aniela z Białej Wody pod Suwałkami. Zostały aresztowane przez NKWD razem z ojcem rolnikiem Ludwikiem Wysockim, też z AK. Wszyscy przepadli bez wieści. Zginęły też dwie inne niezłomne siostry: Celina i Wanda Dzienisiewiczówny z Filipowa - ich ojca zamordowali Niemcy w Dachau, a one były żołnierzami AK/AKO i walczyły do końca w podziemnej armii z bronią w ręku. Przejmujący jest rozdział o trzech Łazarskich z Nowinki: żonach dwóch partyzantów z oddziału Juliana Wierzbickiego „Romana” - ich mężowie zginęli z rąk Niemców, zaś one od oprawców sowieckich, którzy zabrali też ich córkę 20-letnią Danutę Łazarską. Występuje w książce również Zyta Kucharzewska – piękna 20-letnia łączniczka AK z Gib - NKWD więziło ją i katowało w sąsiedztwie domu jej rodziny, która nie mogła pomóc…Jeden rozdział poświęciłam też urodziwej 17-letniej Zosi Pawełko z Czarniewa nad Biebrzą, po którą enkawudziści przyszli z jej kolegą Mirkiem Milewskim, późniejszym generałem UB, MO, ministrem MSW. Opisałam też losy pochodzącej spod Sejn, Jadwigi Kubickiej oraz jej jedynej córki Krystyny Michalewicz z Wrocławia. Dramatyczne są historie suwalczanek z AK: Wiktorii Matukin, Stasi Gumieniak i Anny Wojno; czy młodych kobiet więzionych w jednej celi w suwalskich koszarach: Jadwigi Wołągiewicz – urzędniczki z Wiżajn i Bogusławy Bochyńskiej - nauczycielki spod Filipowa. Ale pośród dziewczyn przewijają się w moich książkach również dzielni, oddani sprawie mężczyźni, którzy po II wojnie światowej nie złożyli broni i walczyli z drugim wrogiem - sowieckim okupantem. Są też i zdrajcy, jak Jan Szostak nazywany do dziś „katem Augustowa”, wspomniany już Mirosław Milewski, czy Melania Czokajło, którą akowcy rozstrzelali za zdradę w Daniłowcach pod Gibami.

Zbierając materiał do książki odwiedziła Pani wiele rodzin, wysłuchała wielu historii. Jak Panią przyjmowano, czy chętnie dzielono się wspomnieniami?

- Kiedy siedem lat temu zaczynałam badania w terenie - niechęć, wręcz strach, aby mówić o Obławie była większa. Ostatnio ludzie otwierają się chętniej, ale niestety pamiętających tę zbrodnię jest już coraz mniej. Często słyszałam: „zmarł rok” lub „dwa lata temu”, „szkoda, że pani nie przyjechała wcześniej”. Wielu świadków historii, z którymi się spotkałam już nie żyje, ale udało się ocalić ich przeżycia na kartach moich książek.

Czy zamierza Pani nadal pracować nad kolejnymi publikacjami o Obławie Augustowskiej?

- Na razie o tym nie myślę. Na pewno wróciłabym do tematu, gdy zostaną odkryte miejsca, gdzie zakopano ofiary Obławy.

Czy jest na to szansa? Rodziny wierzą jeszcze w wyjaśnienie tej zbrodni?

- Rodziny zabranych nagle w lipcu 1945 r. i zaginionych bez wieści osób cały czas na to czekają. Pamięć o Obławie Augustowskiej jest wciąż żywa, ostatnio nawet wzrosła. Jednak możliwości działań prowadzącej śledztwo prokuratury IPN, które mogłyby dać odpowiedź na najważniejsze pytania: ilu, gdzie i jak zamordowano aresztowanych w lipcu 1945 r., a przede wszystkim gdzie są doły śmierci ofiar, zostały już właściwie wyczerpane. Potrzebna jest aktywna pomoc polskiego rządu i współpraca z innymi krajami, szczególnie z Rosją – aby udostępniła archiwa oraz z Białorusią – aby zgodziła się na ekshumacje w rejonie Kalet, gdzie prawdopodobnie są pogrzebane ofiary Obławy.

Tu oglądasz: Prywatne testy na koronawirusa możliwe, ale drogie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na augustow.naszemiasto.pl Nasze Miasto