Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prezes PiS przez cały rok pudłował. Kongres to jego ostatnia szansa

Norbert Maliszewski
By reelekcja Lecha Kaczyńskiego stała się realna, w PiS powinny się odbyć prawybory, a Jarosław - odejść na emeryturę.

Afera hazardowa ukazała nie tylko problemy polityków PO, ale także obnażyła słabość PiS. Partia ta nie potrafiła wykorzystać pozytywnych dla siebie zmian na scenie politycznej, a podczas jesiennych wyborów prezydenckich nastroje społeczne będą sprzyjać Platformie. Obecny kongres PiS to ostatnia szansa na podjęcie decyzji umożliwiających powrót do gry o władzę.

Polityczny pojedynek pomiędzy Donaldem Tuskiem a Jarosławem Kaczyńskim w ostatnim roku wyglądał w ten sposób, iż prezes PiS otrzymał trzy kule do snajperskiego karabinu i tyleż razy spudłował z dziesięciu kroków. Najpierw światowy kryzys wywołał w Polsce spowolnienie gospodarcze, a wśród Polaków zapanował pesymizm co do zasobności ich portfela. Wszędzie na świecie wyborcy są wówczas dość bezwzględni i niezależnie od rzeczywistej winy rządzących bardziej łaskawym okiem patrzą na opozycję. Tylko musi ona poddać krytyce polityków będących u władzy i zaprezentować się jako przekonująca alternatywa. Jarosław Kaczyński zajmował się wówczas PR i seksmisją, czyli ocieplał wizerunek w towarzystwie trzech paprotek-posłanek.

Kryzys stworzył drugą szansę dla PiS. Otóż zmieniły się preferencje Polaków na bardziej prawicowe. Zaczęli pragnąć państwa silnego, moralnego, praworządnego, a więc coraz bardziej istotne były dla nich te kwestie, dzięki którym PiS uzyskał władzę w 2005 roku. Partia ta, zamiast zająć się polityką problemową, czyli przypomnieć wyborcom o swoich kompetencjach, wciąż koncentrowała się na kwestiach personalnych, czysto wizerunkowych. Jeśli nie udało się uczynić prezesa PiS bardziej lubianym, to starano się ukazać, iż mniej sympatyczny jest Donald Tusk, poprzez szkalujące go kreskówki. PiS uzyskał efekt odwrotny, gdyż tymi atakami wzmocnił swoje negatywne postrzeganie.

Trzecią szansą dla PiS był wybuch afery hazardowej. Na podstawie stenogramów opublikowanych w mediach można było się dowiedzieć o nielegalnym lobbingu, któremu ulegali prominentni politycy PO. Można było wywnioskować, iż premier Tusk napomknął ministrowi Drzewieckiemu o akcji CBA, a jego asystent ostrzegł córkę Ryszarda Sobiesiaka. Po pierwszych nerwowych reakcjach PiS przyjął słuszną strategię, aby nie angażować się w ataki na Platformę, gdyż wyborcy odbiorą aferę jako wyraz politycznej wojny. Premier Tusk zaczął tracić zaufanie. Rozchwiały się także opierające się na emocjach podziały polityczne. Zaczęły się zmieniać preferencje wyborców, a spore poparcie uzyskiwali niezależni politycy, jak np. Włodzimierz Cimoszewicz. Niestabilność sceny politycznej to moment, w którym PiS powinien zaprezentować jakiś nowy podział, przeprowadzić ofensywę.

To rozchwianie dodatkowo zwiększył premier Donald Tusk, gdy zrezygnował ze startu w wyborach prezydenckich. Kiedy więc wystawił się na strzał, prezes Jarosław Kaczyński nie potrafił go oddać. Strategią PiS stała się bierność, unikanie obecności w mediach, aby zyskać kilka procent poparcia. Politycy PiS nie tylko nie stworzyli alternatywy dla PO, ale na czele grupy, która miała ją przygotować - Zespołu Pracy Państwowej - umieścili Przemysława Gosiewskiego. To polityk, który zniechęca większość Polaków do popierania PiS. To na nim i prezesie Jarosławie Kaczyńskim opiera się opowieść strategów Platformy, iż PiS to partia siermiężnych wojów, kojarząca się z "obciachem", a której przeciwstawia się miłującego pokój, normalność Donalda Tuska.Obóz polityczny PiS stracił szanse na wygraną, a Donald Tusk przejął inicjatywę i zaczął strzelać. Jak najszybciej chciał odtworzyć emocjonalny podział sceny politycznej. Okazją dla lidera PO było przesłuchanie przed komisją hazardową. W oczach znacznej części Polaków premier rozwiał większość wątpliwości, jakie nagromadziły się wokół jego osoby. W dzień po ogłoszeniu rezygnacji z walki o Belweder przekonywał, iż teraz zacznie troszczyć się o portfele Polaków, będzie reformować państwo. Wstrzelił się tym samym w nastroje społeczne, gdyż w ostatnim czasie szybko rośnie optymizm konsumencki Polaków.

Tych zaś, którzy bardziej interesują się polityką, zaangażował w nowy spektakl, jakim jest wyłanianie kandydata na prezydenta, wybór pomiędzy Bronisławem Komorowskim a Radosławem Sikorskim. O ministrze Jarosław Kaczyński wypowiadał się w "Newsweeku" w niezręczny sposób, w formie insynuacji. I przypomniał większości Polaków, iż jest negatywnym biegunem spolaryzowanej sceny politycznej. Sondaże polityczne dla PO wystrzeliły w górę.

W tym momencie można przewidywać, iż drugim trafnym strzałem premiera Tuska będzie zwycięstwo Bronisława Komorowskiego lub Radosława Sikorskiego w wyborach prezydenckich. To nieprawda, iż zostało jeszcze dużo czasu i wszystko może się zmienić. W badaniach z lutego marszałek ma znaczącą przewagę nad prezydentem (na ogół 10 proc. w pierwszej turze i dwukrotnie lepszy wynik w drugiej turze). Jeszcze lepiej wypada Radosław Sikorski (20 proc. przewagi w pierwszej turze). Jedyną szansą na reelekcję dla Lecha Kaczyńskiego jest to, że z jakichś powodów w pierwszej turze kandydat PO zajmie trzecie miejsce.

Tak mogłoby się stać, gdyby Włodzimierz Cimoszewicz zdecydował się na udział w wyborach i dodatkowo skompromitował się kandydat Platformy. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest dość znikome. Politycy mają dość mylne wyobrażenie, iż wybory to jeden konkurs, w którym rozgrywa się wszystko. Są raczej podobne do pucharu świata. Polegają na długotrwałym zdobywaniu punktów u lojalnych zwolenników partii. Lech Kaczyński nazbierał mniej lojalnych sympatyków niż kandydaci Platformy.

Pozostaje mu przekonywanie mniejszości niezdecydowanych wyborców, aby wypełnić tę lukę. Podejmują oni swoje decyzje w trakcie kampanii, ale problem z nimi jest taki, iż rzadko uczestniczą w wyborach.
Ewentualna przegrana Lecha Kaczyńskiego nie spowoduje, iż prezes PiS odda władzę w partii. Nie wycofał się z polityki, aby zwiększyć szanse na reelekcję brata. Trudno więc, by zrezygnował w sytuacji porażki, chwili trudnej dla formacji, którą stworzył. Co więcej, ta hipotetyczna przegrana nie nadwątli 25-proc. niszy wyborców tej partii. Konserwuje ją bowiem wspominany powyżej emocjonalny podział sceny politycznej. Prawdopodobnie znów winą za porażkę zostaną obarczone media, bo w takie interpretacje wierzą zwolennicy PiS.

Dopiero trzeci strzał Tuska, czyli wygrana w wyborach parlamentarnych w 2011 roku, mógłby spowodować zmiany w PiS. Jest zbyt wcześnie, aby tę wygraną wyrokować, choć jest dość prawdopodobna. Platforma nie straciła poparcia w chwili kryzysu, zmiany nastrojów społecznych, rzeczywistych afer. Trudno sobie wyobrazić, co może spowodować utratę poparcia dla premiera w ciągu roku.

W ten weekend odbywa się kongres PiS w Poznaniu, który jest ostatnią szansą na wytrącenie karabinu z rąk Donalda Tuska. To teraz zostaną przyjęte główne założenia kampanii, a dalsze jej miesiące będą ich tylko realizacją. Podjęte decyzje będą determinować wynik wyborów.Zmiana niekorzystnego trendu dla PiS wymaga radykalnych działań. Najbardziej skuteczny, ale i ryzykowny scenariusz polega na totalnej metamorfozie partii, łącznie z wycofaniem się Kaczyńskiego do politycznego Sulejówka. Jest on uosobieniem negatywnych cech PiS w oczach wyborców centrowych. Ważnym elementem kongresu będzie więc wybór prezesa. Adam Lipiński w środowym wywiadzie dla Polski już zapowiedział, że każdemu kontrkandydatowi prezesa grozi kompromitacja. Zmiana nie wchodzi więc raczej w rachubę.

Drugie rozwiązanie to utrzymywanie obecnego status quo poprzez wojnę z PO. To oznacza polityczną emeryturę Kaczyńskiego dopiero po wyborach w 2011 roku i rozpamiętywanie straconych okazji przez PiS. Oczywiście prezes Kaczyński jest fighterem, więc tak łatwo się nie podda i będzie walczyć o jak najlepszy rezultat wyborczy. Z doniesień prasowych na temat weekendowego kongresu można wnioskować, że PiS chce przekonać Polaków, iż jest kompetentny w sprawach gospodarczych i rozwiązywania życiowych problemów wyborców, a nieudolnie czyni to rząd PO-PSL. Będzie ponad 30 paneli służących merytorycznej dyskusji nad problemami m.in. służby zdrowia (powrót do pomysłów prof. Religi), edukacji (zlikwidowanie gimnazjum), systemu emerytalnego, kwestiami gospodarczymi i ekonomicznymi (badania kosmiczne dla przemysłu, specustawa dla Śląska). Tyle że politycy PiS znów się spóźnili, gdyż nastroje społeczne znacznie się poprawiły po kryzysie, więc tendencje wzrostowe konsumuje Platforma. PiS zajmie się też zmianami w konstytucji i będzie ocieplać swój wizerunek poprzez ekspozycję posłanek. Drugi dzień kongresu ma zdominować Grażyna Gęsicka. Te pomysły były promowane bez rezultatu przez ostatni rok, więc raczej niczego nie zmienią.

Wisienką na torcie kongresu jest tajemnicza zapowiedź prezesa, która ma zaskoczyć Polaków. Można się domyślać, iż będzie nią wsparcie udzielone przez PiS dla Lecha Kaczyńskiego w jego kampanii wyborczej. Nie uczestniczy on w kongresie jako prezydent ponadpartyjny, ale będzie w Poznaniu. Jak zapowiadał kilka dni wcześniej, to PiS ma podjąć uchwałę w sprawie kandydata na prezydenta. Czy musi nim być Lech Kaczyński?

To bycie na musie jest pułapką dla Lecha Kaczyńskiego. Bezwarunkowa decyzja, iż będzie walczyć o reelekcję, jest postawą romantyczną, ale mało tu pragmatyzmu. Jak już wcześniej dowodzono, scena polityczna powróciła do swojego status quo sprzed afery hazardowej. Teraz to PiS na nowo musi ją zachwiać, jeśli partia ta myśli o sukcesie w wyborach prezydenckich. Ta stabilność sceny politycznej opiera się na niechęci do braci Kaczyńskich. Metod jest wiele. Jedną z nich jest chociażby ogłoszenie prawyborów w PiS, podobnych do tych organizowanych przez PO.

Prawybory przyniosły Platformie liczne profity. Przez ostatnie pół roku w polskiej polityce panowała atmosfera kryzysowo-afe_ralna, która źle wpływała na oceny rządu i notowania PO. Donald Tusk uwiódł uwagę wyborców, którzy teraz zaczęli emocjonować się pojedynkiem między Bronisławem Komorowskim a Radosławem Sikorskim, a mniej myślą o Ryśku, Zbyszku i Mirku. Ta rywalizacja pomiędzy ministrem a marszałkiem paradoksalnie spaja struktury partyjne Platformy. Wcześniej, przed rezygnacją Tuska z walki o Belweder, miały miejsce ciche wojny między liderami tej partii. Teraz są one na tapecie, więc są łatwiejsze do kontrolowania. Jeśli dochodzi do tarć, wywoływanych choćby przez Janusza Palikota, to emocjonują się nimi wyborcy. A większość polityków PO sprawia wrażenie, jakby zdobycie fotelu prezydenta przez kandydata tej partii było formalnością. Prawybory więc wniosły nową motywację do działania dla zblazowanej formacji. Premier, oskarżany przez opozycję o zapędy dyktatorskie, scedował odpowiedzialność za wynik wyborczy na całą partię. Sceptycy uważają, iż tym samym zabezpieczył się przed przypisaniem mu winy za ewentualną przegraną kandydata PO. Ale zgodnie ze starym prawem do wygranej poczuwają się wszyscy, zaś za przegraną obwiniają innych - tu szefa partii.

Ogłoszenie prawyborów w PiS, pojawienie się innego kandydata mogłyby stworzyć nową sytuację w walce o Belweder. Wprowadziłyby do zmurszałych struktur PiS świeże powietrze, a wyborcy zainteresowaliby się tym, co się dzieje w tej partii. Wiadomo, iż murowanym zwycięzcą tego konkursu byłby Lech Kaczyński, ale w sytuacji pogorszenia jego notowań pałeczkę mógłby przejąć ktoś inny. Zbigniew Ziobro zwyciężał już w wyborach parlamentarnych z kandydatami Platformy w Krakowie. Miałby większe szanse niż Lech Kaczyński na zwycięstwo w zestawieniu np. z Bronisławem Komorowskim.

Prawybory w PiS wydają się pomysłem absurdalnym, groteskowym, niemożliwym do zaakceptowania przez Jarosława Kaczyńskiego. Tylko ten imposybilizm jest właśnie jednym z głównych problemów formacji i wystawia ją na celne strzały premiera Donalda Tuska. Inercja w PiS sprawia, że po kongresie tej partii będzie zapewne można ogłosić, że prezydentem zostanie kandydat PO. Młode wilki PiS zostały wysłane na pięć lat do Parlamentu Europejskiego. Dopiero po ich powrocie, w 2015 roku, pojawi się szansa na prawybory w PiS. Tylko czy na skutek zmian konstytucyjnych wprowadzonych przez PO prezydent nie będzie pełnił już tylko funkcji "żyrandola"?

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na suwalki.naszemiasto.pl Nasze Miasto