Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Endy Gęsina-Torres stanął przed sądem

Redakcja
Endy Gęsina Torres
Endy Gęsina Torres arch. Polskapresse / zdj. ilustracyjne
Kary pół roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata zażądał prokurator w procesie reportera TVP oskarżonego o składanie fałszywych zeznań i podrabianie dokumentów. Chodzi o prowokację dziennikarską, w ramach której Endy Gęsina-Torres podał się za uchodźcę.

Obrońca i sam oskarżony wnieśli o umorzenie sprawy ze względu na znikomą szkodliwość społeczną. Sąd Rejonowy w Białymstoku, przed którym toczył się ten proces, publikację wyroku odroczył do 20 listopada.

Endy Gęsina-Torres (zgadza się na podawanie danych i prezentowanie wizerunku) dostał się do strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców w Białymstoku w styczniu br. Dał się zatrzymać przez policję, wykorzystał swoje kubańskie pochodzenie, podał fałszywe dane personalne i historię swego rzekomego przekroczenia granicy z Białorusią.

Decyzją sądu umieszczony został w ośrodku, gdzie ukrytą kamerą nagrał materiał do programu "Po prostu". Kiedy sprawa wyszła na jaw (funkcjonariusze Straży Granicznej w ośrodku zorientowali się, że mężczyzna ma zegarek z ukrytą kamerą i kartą pamięci), prokuratura wszczęła śledztwo i ostatecznie oskarżyła dziennikarza.

Postawiono mu zarzuty podrabiania dokumentów (podpisywania ich fałszywym imieniem i nazwiskiem). Oskarżony został także o składanie fałszywych zeznań dotyczących rzekomego pobytu na Białorusi, nielegalnego przekroczenia granicy oraz utraty rzeczy i dokumentów, a także swej sytuacji rodzinnej i materialnej.

Jak mówił w mowie końcowej prok. Piotr Bilewicz z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe, wyrok w tej sprawie będzie bardzo istotnym precedensem. "Bo pozwoli też dziennikarzom stwierdzić, do jakiej granicy mogą się posuwać i pozwoli określić, czy przestępstwa przeciw wymiarowi sprawiedliwości, wiarygodności dokumentów, to jest coś istotnego, czy nie" - dodał.

Powiedział też, iż w prawodawstwie nie ma definicji podstępu dziennikarskiego, tzw. wcieleniówki, choć definicje prowokacji są m.in. w ustawie o policji, ABW czy CBA. W jego ocenie, brak takiej definicji w prawie prasowym to jasny przekaz, iż takie możliwości powinny być "zastrzeżone i kontrolowane w sposób bardzo restrykcyjny po to, żeby nie przynieść więcej szkody, niż pożytku". Dodał, że granicą działalności dziennikarskiej są granice prawa.
[mapa_google]
"Cała ta koncepcja wcieleniówki, która miała po drodze spowodować złożenie fałszywych zeznań i złożenie fałszywego podpisu jest jakiś nieporozumieniem" - mówił Bilewicz, oceniając, iż nie było w tym przypadku m.in. stanu wyższej konieczności. Złożył wniosek o karę łączną pół roku więzienia, w zawieszeniu na dwa lata.

Obrona chce umorzenia sprawy ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu. Mecenas Jan Oksentowicz mówił, że przestępstwem jest czyn społecznie niebezpieczny i pytał, czy zachowanie, działanie oskarżonego reportera komukolwiek wyrządziło szkodę. "Czy ktoś na tym ucierpiał? Czy ktokolwiek poniósł szkodę? Nikt" - mówił adwokat.

Dodał, że przebywając w ośrodku oskarżony nie prowokował żadnych sytuacji, a "starał się odnotować to, co w tym ośrodku rzeczywiście miało miejsce". Powiedział, że taka dziennikarska "wcieleniówka" była potrzebna, przywoływał publikacje prasowe po pokazaniu materiału w telewizji, z których wynikało, iż w ośrodkach dla cudzoziemców wprowadzane są zmiany na lepsze.

"Jedyną możliwością dostania się do ośrodka było popełnienie tych czynów, które są mi zarzucane i do których się przyznaję" - mówił w ostatnim słowie Gęsina-Torres. Powiedział, że "jest mu przykro", iż musiał złamać prawo, by pokazać co dzieje się w ośrodku. Przepraszał za to, że skłamał przed sądem, który decydował o umieszczeniu go w ośrodku. "Absolutnie działałem w interesie społecznym, który był tutaj celem nadrzędnym" - dodał.

Proces był obserwowany m.in. przez Helsińską Fundację Praw Człowieka. Dominika Bychawska-Siniarska, która zajmuje się w Fundacji problematyką wolności mediów, powiedziała w czwartek przed sądem, że dziennikarze pełnią rolę "watch-doga, stróża demokracji". "Obowiązkiem dziennikarzy jest informowanie społeczeństwa o wszelkich nieprawidłowościach" - podkreśliła. Dodała, że Europejski Trybunał Praw Człowieka "nie zgadza się z odpowiedzialnością karną w stosunku do dziennikarzy".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bialystok.naszemiasto.pl Nasze Miasto